Rok 2053


22 marca 2019, 08:52

ROK 2053 

Obudziła się z uczuciem, że za długo tu została i zaraz ją dopadną. Podniosła głowę i rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym spędziła noc. Nic specjalnego. Ściany obdarte z farby, na podłodze znikome ślady paneli a z jednego rogu wystawaly kable.

Jak dobrze, że fuksem znalazła tą ruderę. Nikłe poczucie bezpieczeństwa chwilę zagościło w jej duszy. Tak dawno nie czuła się tak dobrze, ale wiedziała, że musi iść dalej, niedługo ją wysledza.

Strach wrócił do brązowych oczu, tutaj zaczyna się pustynia, która ciągnie się aż do Bałtyku. Nic to trzeba iść dalej. Spakowała do plecaka pozostałość swojego dobytku i ruszyła w drogę. Rozejrzała się smętnie po ruinach miasta, które kiedyś było stolicą kraju Polski. Ponoć było to ładne miasto, ale przegrało bitwę z przyrodą i bronią człowieka.

A jej znowu nie udało się zrealizować zadania. Nie udało jej się zabić sprawcy większości kataklizmów na świecie, komisarza Romanowa. 

Bała się maszerować przez dzikie pustkowie, tylko gdzie niegdzie leżały tory, po których czasami jeździly pociągi do portu handowego Szczecin. Było dość ryzykownę aby iść wzdłuż nich ponieważ z pociągami jeździły zbrojne patrole Rosjan i ich sprzymierzeńców. Jednak bardziej ryzyowne było iść prosto przed siebię mając nadzieje, że dojdzie się do jakies metropoli albo do ruin cywilizacji. 

Powoli ruszyła czując żar słońca na karku, pot spływał jej po plecach, naprawdę zaczynało być ciężko  

Kasiatarzyna
22 marca 2019, 19:49
Bardzo fajnie to ujełaś tajemniczość, zupełnie inne spojrzenie. Wspaniałe.

Dodaj komentarz